niedziela, 26 marca 2017

1.06

Bawiłam się złotym serduszkiem, które wisiało na cienkim łańcuszku. Denerwowałam się ciężką atmosferą, grobową ciszą, która trwała nieprzerwanie podczas całej podróży do urzędu miasta. Denerwowałam się dłonią ojca, który obejmował mnie w talii, dodając otuchy, abym nie uciekła z krzykiem. Byłabym do tego zdolna, ponieważ moja pewność siebie ulatniała się w starciu z wysoko postawionymi urzędnikami. Skinęłam głową organizatorom imprezy rzucając tacie wdzięczny uśmiech.
- Po prawej jest bar - poinstruował mnie z zawadiackim uśmiechem, który znałam tylko i wyłącznie z licznych zdjęć z początku związku rodziców. Nie dziwiłam się mamie, że dostrzegła coś w tym niepozornym mężczyźnie owładniętym miłością do matematyki. Spadł mi kamień z serca, gdy moje obolałe od palących spojrzeń ramiona zetknęły się z chłodnym powiewem klimatyzacji. - Tylko nie przesadzaj.
Posłałam mu tylko drwiące spojrzenie i odprowadziłam go wzorkiem do pogrążonej w rozmowie z sąsiadką matki. Kobiety gestykulowały żywo, jednak gdy przybyli ich małżonkowie posłały im czułe spojrzenia. Czy to była właśnie miłość? Wzruszyłam ramiona energicznym krokiem ruszając do baru, który obsługiwał młody barman. Opadłam na drewniany stołek opierając podbródek na otwartej dłoni. Obserwowałam długimi spojrzeniami jak obsługuje siedzących obok mnie lubi zagadując do kilku z nich. Zastanawiałam się czy jest przykładem powierników wielkich tajemnic, miejsc ukrycia wielkich pieniędzy czy wujkiem dobrą radą dla strudzonych niewiast ze włamanym sercem.
- Co podać? - chłopak rzucił mi przyjazne spojrzenie wyraźnie dostrzegając aurę zmęczenia jaką wokół siebie mimowolnie roztaczałam. Zagryzłam wargę spoglądając na tablicę pokrytą przynajmniej dwudziestoma propozycjami różnych drinków, które skutecznie pozwoliłby mi się odstresować, jednak nie zamroczyły by mnie na tyle, żeby byle przypadkowej osobie wyjawić wszystkie moje sekrety. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że ktoś mógłby się dowiedzieć o tej chorej grze, którą prowadziłam ze skoczkiem narciarskim.
- Rum z colą - rzuciłam decydując się na najoczywistsze połącznie, do którego miłość odziedziczyłam podobno po ciotecznej babce, która zapijała tym trunkiem wszelkie smutki.
Uśmiechnęłam się szeroko do szklanki, która po chwili pojawiła się na blacie przede mną wsłuchując się w obijające się o brzegi kostki lodu. Skinęłam do niego głową wykrzywiając usta w zmęczonym uśmiechu. Nie byłam tutaj długo, a już miałam dość wszystkiego i wszystkich dookoła mnie - ciężar odpowiedzialności, żeby dobrze się zaprezentować dalej ciążył na moich barkach, a ja klęłam pod nosem, że rzuciłam palenie. Potrzebowałam kilku zaciągnięć, które otuliły by moje rozdygotane ciało do snu, które ukoiły by nawiedzające mnie od kilku tygodni koszmary, w których spóźniałam się na ślub mojej siostrzyczki - nie mogło do tego dojść.
- Alkohol spowalnia umysł - usłyszałam prześmiewczy głos, na którego dźwięk mój organizm od razu włączył tryb najwyższej czujności. - Jeszcze się na mnie rzucisz.
- Aby to zrobić musiałabym wybić wszystko z tych półek - stwierdziłam chłodno czekając aż usiądzie obok mnie, aby mogła obrócić się w jego stronę i spojrzeć w jego oczy bez potrzeby zadzierania głowy. - Raczej mnie na to nie stać. - założyłam nogę na nogę chwytając w dłoń szklankę. Przyglądał mi się, studiował każdy centymetr mojego ciała z niebywałą uwagę, a ja robiłam dokładnie to samo. Chciałam zapamiętać każdy szczegół, każdy układający się w drugą stronę kosmyk, każdy pieprzyk - dotykaliśmy się wzrokiem tak bezczelnie, że żadne z nas nie miało w sobie tyle skruchy, żeby zaprzestać.
- Poproszę to samo - kiwnął na obsługującego mnie wcześniej barmana, który przemieszczał się półkami bezszelestnie. - Chętnie bym się przekonał. - zaśmiał się gardłowo, a ja przewróciłam oczami. Czułam, że zaczynam się chwiać, traciłam równowagę, przewagę jaką jeszcze nad nim miałam. Wyciągnął dłoń w moją stronę, ale się odsunęłam - wiedziałam co chce osiągnąć, ale ja oprócz wygranej chciałam nieszczęścia Any. Gdzieś z tyłu głowy majaczył mi jej dziecięcy uśmiech, niewinność jej twarzy sprawiała, że budziłam się zlana potem.
- Daniel - pogładziłam opuszkami palców jego udo i uśmiechnęłam się z satysfakcją, gdy poczułam, jak się spina. - Nie chcę, żeby tak to wyglądało. - zaryzykowałam trochę go oszukując. Wiedzieliśmy, że to już długo nie potrwa, szczególnie jeśli oboje się upijemy. Nie czuliśmy jednak, że zmęczyliśmy się balansowaniem na linii - zaczęliśmy ją przekraczać, tylko, że po drugiej stronie nie było światła. Tam istniał tylko chaos.
- Naprawdę?
- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. - wyszeptałam mu do ucha, a odchodząc od baru uśmiechnęłam się przez ramię do barmana, który wydawała się równie zaskoczony co blondyn. - Chyba mamy remis. - rzuciłam bardziej do siebie, bo byłam już na tyle daleko, że nie mógł mnie usłyszeć. Tylko jak już nie chciałam w to grać, ja już chyba nawet nie chciałam wygrać - byłabym w stanie pogodzić się z porażką, byleby został przy mnie, został ze mną.


***


Słońce zaszło, ludzie rozmawiali na poważne tematy, a ja w końcu mogłam się od tego oderwać. Korzystając z chwili, gdy rodzice zniknęli w tłumie wymknęłam się do ogrodu przynależącego do domu zajmowanego przez burmistrza. Przestępowałam z nogi na nogę dławiąc się dymem papierosowych, który dolatywał do mnie z większej odległości. Stał tam zaciągając się mocno, z oczami utkwionymi w niebie. Od spotkania przy barze odwracał wzrok, gdy patrzyłam, choć wiem, że łaknął tego kontaktu, pragnął dotyku, który zatrzymałby świat na chwilę i żadne z nas by się już nie odrodziło.
- Nie wiedziałam, że palisz - powiedziałam opierając się plecami o konar brzozy, która stała na tyłach ogrodu. - Zawsze myślałam, że sportowcy nie mogą tego robić.
- Sportowcy robię wiele rzeczy, których im nie wolno. - odparł chłodno zaciągając się mocno, a dym podrażnił mi oczy. Zakaszlnęłam zerkając na niego z wyrzutem, jednak on tylko wzruszył ramionami dopalając papierosa. Jego mięśnie były napięte - wyraźnie widziałam je pod materiałem białej koszuli. Dotknęłam granatowej marynarki, którą powiesił niedbale na wystającej gałęzi.
Czułam pod palcami materiał, który jeszcze kilka chwil wcześniej on miał ubrany. Czułam w powietrzu jego perfumy, które mieszały się z zapachem sosem wokół nas. Byliśmy sami, a ja wiedziałam, że dzisiaj, że właśnie teraz gramy ostatnią rundę, nie było już innej możliwości. Ktoś kogoś zrani, ktoś wpadnie w wykopany przez siebie dół, ktoś zwycięży zgarniając całą pulę - a ja nie chciałam być tym kimś.
- Na przykład jakie? - zapytałam wiedząc, że w tym momencie przekraczam granicę pozornego bezpieczeństwa - byliśmy w punkcie, skąd nie było już odwrotu - mogliśmy tylko iść do przodu.
Nie odpowiedział od razu - tylko obrócił się w moją stronę z kpiącym uśmiechem. Chciałam się przekonać, choć przecież wiedziałam o czym mówi. Sportowcy nie zdradzają swoich dziewczyn. Sportowcy nie piją alkoholu, że nie reagować na dotyk sióstr swoich ukochanym. Sportowcy nie grają w tak chore gry. Sportowcy nie wykorzystują ludzi tak jak my się upokarzaliśmy przez kilka ostatnich dni. Sumienie paliło mnie do żywego, gdy muskał palcami mój policzek, gdy dotykał skóry wokół obojczyk. Skóry, która pragnęła jego warg, jego uwagi, każdy centymetr wręcz jęczał do niego żałośnie z prośbą o uwagę. Zagryzłam wargę dotykając jego falującej nierytmicznie piersi - czułam jak pod palcami bije jego serce, które nigdy nie będzie bić dla mnie. Czy to egoistyczne, że choć raz chcę mieć go dla siebie, żeby móc poczuć, jak to jest z nim być? Chciałam poczuć tylko namiastkę tego, co moja siostra miała na co dzień.
- Na przykład takie. - złapał mocno moje nadgarstki.
Odszukanie moich warg nie zajęło mi nawet sekundy, a ja mogłabym przysiąc, że uśmiechnął się czując, że odwzajemniam pieszczotę. Wydawało mi się, że czas rzeczywiście stanął w miejscu. Że żadne z nas nie oddycha, że wszystko wokół, łącznie z powietrze wytwarza siłę, która jeszcze bardziej nas do siebie przyciągała. I że jeśli ja albo on się poruszy lub odezwie to wszystko zniknie, przewróci się jak z domek z kart i rozsypie. Nagle znieruchomiał patrząc mi w oczy. Mogłam się wyswobodzić, mogła go skrzyczeć, mogłam pobiec do Any i wszystko jej opowiedzieć. W jego oczach było tyle emocji, że nie mogłam w nie patrzeć. Przyciągnęłam go do siebie całując tak mocno jakby była to ostatnia rzecz jaką przyjdzie mi robić w życiu. Uniósł moje ręce przesuwając wierzchnią stroną po drewnie. Przywarliśmy do siebie jak dwie tonące osoby próbujące nawzajem ratować się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Miałam wrażenie jakby poza jego dotykiem nie docierały do mnie żadne inne bodźce. Świat wirował, a ja chciałam więcej i więcej. Trzymałam się kurczliwie jego koszuli, jakbym próbowała go zatrzymać. Nie umiałam go puścić, nie umiałam niczego poza całowaniem jego warg.
- Linn - spojrzał w moje lekko zamglone oczy z pytaniem. Ale ja nie potrafiłam mu na nie odpowiedzieć. Czy tego chciałam? Bardzo. Czy go pragnęłam? Zbyt długo by móc to zatrzymać.


trochę mi to emocjonalnie wyszło, ale cóż. 
został rozdział i epilog.
nie wiem czy chcę to zakończyć tak jak planowałam.



8 komentarzy:

  1. jeszcze nie jestem w stanie skomentować xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Daniela to taki zakazany owoc, który kusi najbardziej i zachęca do złego. Linn natomiast lgnie do niego jak Kubuś Puchatek do miodu. Niestety warunki gry nie przewidują dobrego zakończenia. Linn może popełnić jakąś głupotę, a Daniel pokazuje doskonale swoje dwie twarze. Polecam szkołę aktorską, proszę Pana!
      Emocjonalnie to ja się nie wypowiadam, bo już wczoraj wspomniałam coś na ten temat, więc znasz moje zdanie.
      Ściskam mocno

      Usuń
  2. I to uczucie, kiedy komentujesz jeden rozdział, a za chwilę jest już drugi... Bezcenne! Jutro wrócę z bardziej konstruktywnym i szczegółowym komentarzem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem! Daniel i Linn.... Kocham ich gre! Widać, że między nimi jest coś jeszcze poza grą w którą się bawią i mam wrażenie, że Daniel również chce mieć Lin, tak jak ona chce mieć jego.... Zastanawiam się jaką cenę przyjdzie im zapłacić za to co w tej chwili robią. Z jednej strony, to jest nie do końca w porządku w stosunku do Any, ale oni się tak bardzo przyciągają, że nie potrafią się od siebie oddalić...
      Powiedz mi, dlaczego już to się kończy droga Ret? Ja tu się coraz bardziej wciągam w historię, a tu bam! Rozdział i epilog! :(
      Czekam na kolejny!
      POZDRAWIAM !!!
      Paulka

      Usuń
    2. * Nie wiem gdzie zostawiać spam, więc wrzucam tu. Mam nadzieję, że się nie obrazisz *

      Melka i Wojtek chcieli się pożegnać. :)
      http://zagubieni-w-ciszy.blogspot.com/
      Zapraszam na epilog!

      POZDRAWIAM !!
      Paulka

      Usuń
  3. No tak. Trafiłam tu przypadkiem, ale zaczytałam się i kurde, muszę stwierdzić, że właśnie tego potrzebowałam. Takiego lekkiego stylu, który chłonie się jak lody w upalny dzień i nigdy nie ma się dość. Serio. Bardzo mi się podoba. Dlatego wrócę tu na ten następny rozdział i epilog. Tak to już jest, że rzeczy zakazane pociągają nas najbardziej i nic nie możemy na to poradzić. Ciekawa jestem co z tego wyjdzie, jak zareaguje jej siostra, rodzice. Bardzo ciekawa. Czekam. I życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. żyję. miałam pojawić się i skomentować już wczoraj, aczkolwiek gorączka zdecydowanie mi to utrudniła.
    to dziwne, ale utożsamiłam się z główną bohaterką już od początku tej historii. uwielbiam Twoją kreatywność♥
    niebawem zawitam też w progi innych opowiadań,
    całuję♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczaki czekałam na ten moment tak bardzo, wszystko już tak emanowało i było przesycone chemią panującą między nimi i tym pragnieniem, że w końcu wulkan musiał wybuchnąć. Czuję tylko, że ona będzie teraz bardzo cierpieć, skoro już nawet nie chciała wygrać, a sama gra przestała się liczyć i czuję jakiś smuty koniec, ale może się mylę? :)

    OdpowiedzUsuń