Stukałam świeżo pomalowanymi na czerwono paznokciami o blat szklanego stołu, który stał w jadalni. Obserwowałam biegające po ogrodzie psy, którym moja matka rzucała co jakiś czas smakołyki. Lubiłam taką sielankę, nie śpieszyło mi się z powrotem do mieszkania, Axela i cotygodniowych imprez. Chciałam odpocząć, potrzebowałam tego, choć chyba nie wybrałam najlepszego z możliwych miejsc. Każde spotkanie z blondynem, który zaszył się wraz z moją siostrą na górze domu powodowało nieopuszczające mnie przez kolejne godziny dreszcze. Mimo wszystko żyłam zgodnie z myślą “co się zdarzyło w Trondheim, zostaje w Trondheim”. Zresztą to było tylko kilka, może kilkanaście spotkań, które nie były niczym poza zbliżeniem. Nie rozmawialiśmy o przyszłości, nie budowaliśmy marzeniami wspólnego domu, żadne z nas nie zdradzało jakie imiona chce nadać dzieciom. Ingrid i Johan. Jednak potem Daniel wyjechał na zawody, a ja poczułam w dole podbrzusza coś, co postanowiłam zdusić w zarodku. Odcięłam się od niego, a gdy zażądał wyjaśnień potłukłam mu kilka naczyń, za które pieniądze przelałam mu na konto od razu, gdy tylko wróciłam do domu. Zakończyłam naszą znajomość w momencie, gdy to ja tego chciałam. Czy miałam wyrzuty sumienia? Nie pierwszy i nie ostatni raz, ale przecież ja nikogo mu nie zabiłam. Nie obiecywał mi złotych gór i ja również nie chciałam przychylić mu nieba. To wszystko było grą, o której oboje wiedzieliśmy od chwili, gdy on wychodząc z mojego mieszkania zostawił obok kluczy karteczkę z numerem telefonu. Było miło, ale się skończyło.
- Linn! - krzyk siostry sprawił, że potrzebowałam chwili, żeby zlokalizować gdzie jest. Z głębokim westchnieniem, budząc na twarzy czytającego gazetę ojca uśmiech, wstałam i ociężale wdrapałam się na poddasze, gdzie mieścił się pokój mojej ukochanej blondyneczki.
Weszłam od razu rzucając jej nieco zdegustowane spojrzenie, jednak ona siedziała otulona chyba tysiącem koców. Przypominała mi trochę strączek słodkiego grochu, który podjadałyśmy przed kolacją, gdy spędzaliśmy wakacje u babci. Przewróciłam oczami widząc siedzącego na parapecie blondyna, który znudzony opierał się głową o szybę zamkniętego okna. Spojrzałam ponownie na siostrę, która zatrzęsła się szczękając zębami.
- Mam prośbę - zaczęła, a ja wykrzywiłam się nieco przypominając sobie wszystkiego dziwne rzeczy o jakie prosiła mnie podczas całego życia.
- Dlaczego on nie może ci pomóc? - rzuciłam bez przekonania nie odrywając wzroku od Any, która wybuchnęła cichym śmiechem. Słyszałam jak skoczek prycha pod nosem, jednak nie zamierzałam się na niego patrzeć. Moja siostra mimo, że może była szalenie w nim zakochana nie była głupia i znała mnie jak mało kto. Zapewne zauważyła by każde moje niecodzienne zachowanie, a w towarzystwie blondyna mogło ich być niesamowicie wiele. - Jakby nie patrzeć to mężczyzną też sprzedają tampony i podpaski, Axel nawet kiedyś kupił w aptece test ciążowy.
- Czy możesz chociaż raz posłuchać mnie do końca? - przerwała mi śmiejąc się głośno. Zmieszałam się nieco, jednak usiadłam na obrotowym krześle i wbiłam wzrok w jej niebieskie tęczówki, w którym błyszczały iskierki rozbawienia. - Jestem chora, mam gorączkę i pomyślałam, że pójdziesz z rodzicami i Danielem na to przyjęcie wieczorem.
Odetchnęłam z ulgą słysząc, że chodzi tylko o charytatywną imprezę, którą rada miasta organizowała corocznie, corocznie zapraszając moich rodziców. Zwykle na nią nie chodziłam, odkąd mama wcisnęła mnie w olbrzymią, bufiastą i obleśnie różową sukienkę, gdy chodziłam do szóstej klasy. Wzdrygnęłam na wspomnienie siebie jako pudroworóżowej bezy, jednak mina szybko zrzedła mi jeszcze bardziej.
- Mam iść z nim? - wskazałam głową równie co ja zaskoczonego blondyna, który, gdy tylko usłyszał szalony pomysł, który uroił się w ślicznej główce jego dziewczyny prawie zleciał z parapetu. Spojrzałam na niego sceptycznie, jednak moja siostra twardo obstawała przy swoim. Naprawdę nie wiem po kim ona jest taka uparta?
- To jakiś problem? - słodycz jej głosu, do której byłam przyzwyczajona tym razem zemdliła mnie na tyle, że lekko mnie zamroczyło. Czułam jak świat zaczyna mi wirować przed oczami, jednak nie straciłam równowagi. Stałam na boso na drewnianej podłodze szczerząc się jak głupia do chorej. - Rodzice nie mają nic przeciwko, a wam przyda się trochę rozrywki.
- Pewnie, to żaden problem. - odparłam zadziwiające zarówno siebie jak i Tande. Uśmiechnęłam się szeroko całując siostrę w policzek. Mojej grze aktorskiej i nagłemu entuzjazmowi przyświecał tylko jeden cel - musiałam odrobić straty. Czysta gra czy też nie - ja, Linn Carlsson nigdy nie przegrywałam. - Tylko, żebym nie musiała się za ciebie wstydzić, blondi. - mruknęłam jeszcze przez ramię wychodząc w pokoju nieświadoma, że zdobycie pierwszego punktu będzie aż takie trudne.
***
Gładziłam materiał łososiowej sukienki wsłuchując się w dźwięki dobiegające z dołu. Uśmiechnęłam się słysząc klnącego pod nosem tatę, który najpewniej próbował dostać się do łazienki, w której zabunkrowała się jego małżonka. Westchnęłam po raz ostatni przeczesując palcami włosy, które cudem udało mi się poskromić. Nerwowym ruchem chwyciłam leżącą na biurku kopertówkę i oddychając głęboko zeszłam do salonu.
- Tato, na górze jest druga łazienka - podsunęłam strzepując z jego marynarki niewidzialny kurz.
- Zabawne, Linn - sarknął przewracając oczami. - Twoja matka zamknęła się z moją myszką! Zaraz się spóźnimy! Rut, otwieraj te drzwi!
- Powodzenia - rzuciłam przez ramię nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
Chociaż byli małżeństwem od ponad dwudziestu lat, ojciec dalej nie mógł zrozumieć, że aby być na czas trzeba w tym domu przestawić zegarki. Zrobiłam tak przed moim zakończeniem szkoły i właśnie wtedy pierwszy i ostatni raz moja mama się nie spóźniła. Zaśmiałam się pod nosem siadając na fotelu. Moje ciało przeszedł dreszcz - nie wiem co go spowodowało - chłodna skóra, którą obity był mebel czy pojawienie się w zasięgu mojego wzroku Daniela ubranego w czarny garnitur. Uniosłam brwi lustrując go nieco zbyt pożądliwie, aby uszło to jego uwadze. Uśmiechnął się szelmowsko przekręcając mnie wzrokiem, co sprawiło, że wszystkie narządy poczułam w gardle.
- Nieźle wyglądasz, Tande - mruknęłam wstając z miejsca z zagryzioną wargę. Mimo, że ta gra była złem i mogła wyrządzić więcej strat niż korzyści nie chciałam przestawać. Czułam, że póki nie przekraczać pewnej granicy wszystko jest dobrze. Trzeba znać umiar i po prostu się hamować. Podeszłam do niego zadzierając nieco głowę do góry. Patrzył na mnie przełykając głośno ślinę, a ja wiedziałam, że mogę teraz coś ugrać. Położyłam dłoń na klapie jego marynarki, a on momentalnie dotknął mojego nadgarstka.
- Ta sukienka pobudza wyobraźnię - wychrypiał, a ja wiedziałam, że odniosłem pierwsze, małe zwycięstwo. Poruszył się nerwowo widząc jak uważnie mu się przypatruję. Zamknął oczy zapewne myśląc na ile może sobie pozwolić. To, co robiliśmy było staniem nad przepaścią i wystarczył jeden, fałszywy krok, aby spaść w otchłań, z której nie było już powrotu. Dotknął moich pleców, czułam jak sunie palcami po lejącym materiale - nie miałam już innego wyjścia.
- Jeszcze krok, a oskarżę cię o napastowanie - szepnęłam mu do ucha całując je delikatnie. - Odrabiam straty.
Otrząsnął się szybciej niż oczekiwałam i w momencie, gdy ojciec oznajmił nam, że wreszcie możemy ruszać w drogę siedzieliśmy po dwóch różnych stronach pokoju - rzucałam w jego stronę co prawda prześmiewcze spojrzenie, jednak nie odwzajemnił ani jednego. Czyżby się bał? Mnie? Nie miał podstaw. Bał się, że przegra grę, którą sam rozpoczął. Miał prawo, bo ja zamierzałam zrobić wszystko byle wygrać.
♥
jestem, jestem, jestem! musiałam to dokończyć, bo przecież wygraną drużynówkę trzeba uczcić! jak sądzicie; kto wygra tę grę?
pierwsza!
OdpowiedzUsuńPo Twoim Danielu można spodziewać się wszystkiego, więc on na pewno odrobi jeszcze straty, ale jestem za Linn. Kobiety powinny trzymać się razem. Szkoda tylko, że tak szybko skończył się ten rozdział. Czekam na więcej. Jestem jeszcze bardziej zakochana w tej treści. ♥
UsuńJuż wiem, że ta gra skończy się nie tak niewinnie, jak na początku wszyscy myśleli, że spadną w otchłań razem, albo tylko jedno z nich i ktoś będzie cierpiał, to jest pewne. Czuję wręcz to unoszące się między nimi napięcie seksualne, a gra sprawia tylko, że spirala się nakręca, teraz Linn błyskawicznie odrabia straty, ale zaczynają już igrać z ogniem.
OdpowiedzUsuńCzekam n następny <3
Dotarłam i tutaj! Po zwariowanym tygodniu mam w końcu chwilę spokoju. :D
OdpowiedzUsuńIdealne opowiadanie, na tak piękny dzień jak dzisiaj! Tematyka pasuje wspaniale.Puchar narodów jest nasz <3 Nigdy mi się to nie znudzi. A i gratki dla Daniela za 3 miejsce :D
Za każdy razem gdy czytam coś twojego zastanawiam się jak ty to robisz, że wszystko ci wychodzi z twojej wyobraźni jest tak wspaniałe i opisane tak prawdziwie. Czytając ten rozdział nawet nie zauważyłam kiedy się skończył! No po prostu mistrz <3 !
Co do Daniela i Linn (mam nadzieję, że nie pomyliłam imienia, jeśli tak wybacz) ich gra coraz bardziej się zaognia. Nie wiem jak to nazwać, ale widać, to hmm napięcie między nimi rośnie i zastanawiam się co się stanie na tym całym przyjęciu.Coś czuje, że ono nie takie spokojne to nie będzie, patrząc na głównych bohaterów. :D
Czekam na więcej!
POZDRAWIAM
Paulka
Ps. Przepraszam, że dotarłam tutaj tak późno. :(