niedziela, 26 lutego 2017

1.03

Wysiadłam z samochodu licząc, że ból rozchodzący się po mojej czaszce zelży trochę zagłuszony stukotem niebotycznie wysokich szpilek o płytki, którymi wyłożony był podjazd całkiem ładnego, jednorodzinnego domku na obrzeżach miasta. Ciekawe dla oczu kompozycje kwiatowe odwracały uwagę od zupełnie niepasującej do tej pozornej idealności skrzynki na listy, która obdarte z farby wierzyła jeszcze w to, że w którejś lipcowe popołudnie zostanie pomalowana przez łysiejącego nieco mężczyznę, który poza rolą prezesa zarządu jednej z norweskich firm logistycznych szczycił się też mianem mojego ojca. Zaśmiałam się pod nosem, gdy dostrzegłam biegnące w moją stronę dwa, olbrzymie owczarki niemieckie. Nareszcie w domu pomyślałam tarmosząc je za uszy. Jakoś tak się złożyło, że moje wizyty na rodzinnym łonie z biegiem tego jak zaczęłam poznawać tajniki imprezowania, ograniczały się do kawałka tortu w dzień urodzin któregoś z rodziców. Właściwie nigdy nie czułam, że ten dom to miejsce, gdzie będę wiodła szczęśliwe życie, gdzie powiję dzieci i tego typu sprawy.
Stukając obcasami i przeklinając pod nosem Axela, który namówił mnie na wczorajsze wyjście z domu dotarłam pod drzwi pukając w nie trochę zbyt nerwowo. Jedyne o czym teraz marzyłam to szklanka zimnej lemoniady roboty mojej mamy. Musiałam jakoś przygotować się na propozycję wypicia szklaneczki mocniejszego trunku, na którą odmówię bo na alkohol nie mogłam patrzeć przez najbliższe co najmniej dwie godziny. Przestępowałam z nogi na nogę odganiając się od lejącego się z nieba żaru i psów kręcących się entuzjastycznie między moimi nogami.
Wieczorem wezmę was na długi spacer, obiecuję  – powiedziałam jedną ręką klepiąc pupila po głowie, drugą natomiast siłując się z klamką, która po raz kolejny stawiała opór. Nie zdziwiłam się jakoś szczególnie, bo gdy rodzice spędzali czas w ogrodzie, gdzie było o niebo chłodniej, mama zawsze pamiętała,żeby zamknąć wejściowe drzwi.  – Nareszcie!  – wykrzyknęłam słysząc dźwięk przekręcanego zamka.
Linn? na dźwięk tego głosu momentalnie struchlałam, a gdy tylko odzyskał rezon przewróciłam oczami. Daniel również wydawał się zszokowany moim widokiem, co jednak nie przeszkodziło mu we wpatrywaniu się w dość spory dekolt mojego kombinezonu.  – Co ty tu robisz?
Mieszkam?  – zapytałam jakby zadane przez niego pytanie zabija swoją głupotą. No w sumie to tak było, bo wychowałam się w tym domu i osoby takie jak on nie powinny zadawać takich pytań mnie.  – Przyjechałam do rodziców. A co ty tutaj robisz?
Wasi rodzice zaprosili Anę i mnie na obiad.  – uśmiechnął się za miło jak na mnie, ale nie zamierzałam dopuścić do tego, żeby jego obecność, która była mi cholernie nie na rękę, zepsuła mi jedyny w tym miesiącu wolny weekend. Rodzina przede wszystkim.  – Wejdziesz? Przecież nie będziesz tak stała w progu.
Ty nigdy nie powinieneś go przekroczyć powiedziałam z uśmiechem wymijając go. Od razu skierowałam się w stronę ogrodu oznajmiając głośno, że dojechałam cała, zdrowa i bez mandatu.
Prawie od razu zostałam zaatakowana przez matkę i siostrę pytaniami o Axela, który od uroczystości dziadków był głównym tematem plotek w mojej rodzinie. Nie dziwiło mnie to zbytnio, bo przecież byle kogo bym ze sobą nie zabrała. Grzecznie odpowiadałam na każde z nurtujących ich pytań, jednak przy trzecim pytaniu blondynki o to czy będzie mogła być moją druhną wybuchnęłam śmiechem rzucając błagalne spojrzenie w stronę ojca, który tylko uśmiechnął się do mnie znad czytanej przez niego gazety. Tak właśnie mniej więcej to wszystko wyglądało od kilku lat, a właściwie od momentu, gdy przyprowadziłam do domu mojego pierwszego chłopaka. Siedziałyśmy we trzy przy stole, ja byłam atakowana jak na jakimś przesłuchaniu, a tata tylko śmiał się z nas przeglądając najświeższe wiadomości. Jednak tym razem oprócz głupich domysłów mojej siostry musiałam znosić jeszcze natarczywy, lekko zbolały wzrok skoczka, który obejmował ją ramieniem. Aż mnie zemdliło, gdy na niego spojrzałam.


***


Siedziałam w wiklinowym fotelu poprawiając spadający z mojego ciała cienki koc i próbowałam czytać. Odkąd wróciłam z prawie dwugodzinnego spaceru z psami nie mogłam zebrać myśli. Wpatrywałam się w zachodzące słońce marząc o chwili, gdy wreszcie zanurzę się w pianie.
Romans? usłyszałam, gdy w końcu zdecydowałam, że koniec czasu z książką właśnie nadszedł. Myślałem, że tak wyrachowane osoby jak ty czytają tylko kryminały.
Zaśmiałam się słysząc jego słowa i odchylając głowę, aby na niego spojrzeć. Stał oparty o framurę drzwi, a z wewnątrz dobiegały dźwięki rozmów prowadzonych zapewne przez moich rodziców. Jego biała koszulka współgrała z opalenizną, którą musiał zyskać podczas weekendowych konkursów w środkowej Europie. Pierwszy raz od momentu, gdy otworzył mi drzwi widziałam, że się uśmiecha. Przyglądał mi się, a gdy odłożyłam książkę na bok przechylił głowę w bok.
Pytanie brzmi czy kogoś interesuje to co ty myślisz?  – zrobiłam minę jakbym naprawdę się nad tym zastanawiała. Nie chciałam z nim rozmawiać, szczególnie sam na sam, ponieważ bałam się, że mogę powiedzieć coś, co on mógłby wykorzystać kiedyś przeciwko mnie.  – Bardziej interesuje mnie to dlaczego przyszedłeś do mnie a nie siedzisz w pokoju z moją siostrą. Zabawne prawda? Nawet, gdy cię odpycham ty wracasz.
Zacisnął szczękę, jednak jakoś mnie to nie ruszyło. Wiedziałam, że gra, w którą zaczynam z nim grać jest najniebezpieczniejszą rzeczą w moim marnym życiu, jednak nie umiałam odmówić sobie takiej przyjemności.
Zasnęła  – mruknął przez zaciśnięte zęby podchodząc bliżej mnie. Widziałam żyłę pulsującą na jego czole i naprawdę musiałam się opanować, żeby nie zagryźć wargi.  – Jestem tutaj tylko dlatego, że twoja siostra nie przestraszyła się tak jak niektórzy.
Nie bierz wszystkiego do siebie, Tande  – chciałam w to grać, bo podobało mi się to coraz bardziej. Brnęliśmy w tematy, które oboje zakwalifikowaliśmy do grupy “tabu”. Nikt inni nie miał prawa wspominać o tym co stało się ponad rok temu z wyjątkiem nas - sprawców i jedynych zamieszanych w tamtą sytuację. A skoro nadarzyła się okazja to dlaczego nie miałabym z niej skorzystać?  – To był tylko seks.
To dlaczego stchórzyłaś? - zapytał i to ja tym razem zacisnęłam ze złości zęby. Nie miał prawa postawić tego w ten sposób. Zagiął mnie - nie potrafiłam mu odpowiedzieć nie spalając się w pierwszej rundzie.   – Jeden do zera, Carlsson. Grasz dalej?




lubię ich, ja ich naprawdę lubię

sobota, 18 lutego 2017

1.02

Przewróciłam oczami łapiąc zaciekawione spojrzenie Axela parkując przed najpopularniejszą restauracją w mieście. Nie zamierzałam mu spowiadać się z każdej mojej decyzji, niezależnie od tego ile czasu spędzał u moim mieszkaniu i jak długo mnie znał. Wzruszyłam tylko ramionami mając szczerą nadzieję, że odpuści i po prostu mi pomoże.
- Mam udawać, że jesteśmy razem? - zaśmiał się gardłowo kładąc dłoń na moim odsłoniętym kolanie na co uśmiechnęłam się pod nosem. Od kiedy wpadliśmy na siebie na uniwersyteckim korytarzu wiedziałam, że pomoże mi nie tylko w sprawach egzaminów. - Linn, mam zamiar jeszcze żyć.
Spojrzałam na niego z powątpiewaniem gasząc silnik, aby następnie wyjść z przytulnego, skórzanego wnętrza samochodu. Wiedziałam, że gdyby znał wszystkie powody mojego tak dziwnego zachowania pod żadnym pozorem nie wsiadłby ze mną do auta i nie towarzyszyłby mi na spotkaniu rodzinnym z okazji jubileuszu dziadków. Nawet obietnica, że nauczę się na następne kolokwium niewiele by pomogło - zaparł by się nogami o szafki stojące przy drzwiach i nic by go nie wyciągnęło z mieszkania z całkiem przyjemnym widoczkiem. Usłyszałam jeszcze jak głośno wzdycha nim zamknęłam z trzaskiem drzwi. Z szerokim uśmiechem poczekałam aż wysiądzie i wraz z butelką ulubionego whiskey dziadka znajdzie się tuż obok mnie. Po raz ostatni spojrzałam na bruneta ubranego w błękitną koszulę i poprawiłam klapę jego granatowej marynarki. Prezentował się bardzo dobrze, więc bez wahanie chwyciłam go pod ramię witając stojących w drzwiach przedstawicieli mojej rodziny. Jakiś kwadrans zajęły mi pytania, które nachodziły ze wszystkich stron: "Jesteście razem?", "Czemu tak długo go ukrywałaś?", "Kiedy ty tak wyrosłaś?", "Jak ma na imię ten uroczy młodzieniec?". Przy kolejnym pytaniu kolejnej ciotki, które twierdziły, że jak się nie pospieszę kopną w kalendarz przed moim ślubem ścisnęłam ramię Axela tak mocno, że aż zagryzł zęby.
- Wybacz - szepnęłam w jego kierunku wskazując machającą nam mamę. Tylko ona wiedziała, że nie ma co liczyć w najbliższym czasie na ślub, wnuki i tego typu sprawy - przynajmniej nie z mojej strony. Mojego dzisiejszego towarzysza poznała kilkanaście miesięcy temu, gdy odsypiał na mojej kanapie piątkową imprezę. Nie zdziwiła się zbytnio widząc nas razem, ponieważ gdy tylko dostrzegłam dopisek o osobie towarzyszącej powiedziałam jej, że wezmę jej ulubieńca. - Cześć, mamo - cmoknęłam ją w policzek i odsunęłam się, aby dać jej możliwość wycałowania bruneta. Przewróciłam tylko oczami szukając po pomieszczeniu pełnym ludzi dzisiejszych gwiazd. - Gdzie dziadkowie?
- Rozmawiają w ogródku z Aną i jej chłopakiem - powiedziała rzucając mi sugestywne spojrzenie. Moja kochana siostrzyczka od pół roku przez całą dobę mówiła o swoim ukochanym, którego miała nam zaprezentować właśnie dzisiejszego popołudnia. Oczywiście widziałam w oczach mamy naganę, że ja zamiast spędzać romantyczne chwile z jakimś zabójczo przystojnym mężczyzną wolę imprezować w towarzystwie Stevensona i jego partnera - Karla, jednak starałam się udać, że tego nie widzę. - Całkiem przystojny ten Daniel.
- Pani Rut, czy mam się czuć zagrożony? - mruknął chłopak udając przerażenie. Obie zaśmiałyśmy się widząc jego minę, a mama od razu zapewniła go, że nie ma się czego martwić. Rut - moja najwspanialsza mama była zakochana w moim przyjacielu po uszy i gdy tylko do mnie dzwoniła, a ja zdążyłam odebrać pierwszym pytaniem było: "Co tam słychać u Axela?". Najwyraźniej pasował jej do obrazka wymarzonego synka zamiast, którego doczekała się dwóch córek.
- Idziemy? - zapytałam przerywając im wymianę najnowszych ploteczek dając sobie rękę uciąć, że ten zdrajca opowiadał jej o kolejnym chłopaku, który spędził noc w moim olbrzymim łóżku w centrum Trondheim. - Idziemy, Axel - powtórzyłam ciągnąc go w stronę ogródka, aby w końcu złożyć życzenia jubilatom i zaspokoić moją ciekawość na temat wybranka mojej siostry.
Ściskam mocniej dłoń bruneta, która spoczywa spokojnie w jego dłoni, gdy tylko jestem na tyle blisko, aby zobaczyć sylwetkę blondyna, który obejmuje moją małą siostrzyczkę w całkiem słodkim geście. Mam ochotę odwrócić się na pięcie z każdym krokiem coraz większą, bo ja znam zbyt dobrze tą sylwetkę, zbyt dobrze znam głos, który przerywa ciszę między radosną czwórką.
- To jest jakiś pieprzony żart - warczę przez zaciśnięte zęby wyginając usta w najbardziej profesjonalnym uśmiechu na jaki mnie stać. Stojący obok mnie chłopak przewrócił oczami jednak wie, że i tak w takim stanie nie odpowiem na żadne z dręczących go pytań potrzych do wypełnienia karty informacyjnej o mojej skromnej osobie.
- Linn - rozpoznajesz głos siostry i już po chwili czujesz zapach jej słodkich perfum, gdy zamyka się w uścisku. Uśmiechasz się do niej szeroko zupełnie zapominając o całej otoczce tego spotkania. - Tęskniłam.
- Ja za tobą też, siostrzyczko - śmieję się obejmując ją i prowadząc w kierunku grupki, do której dołączył już Axel.
Całuję dziadków składając im życzenia, które ułożyłam sobie podczas ponad ponad dwugodzinnej drogi mającej na celu spędzenie kilku godzin w towarzystwie najważniejszych dla mnie osób. Cieszę się, że wzięłam ze sobą bruneta, bo nie musiałam się martwić o bukiet kwiatów dla zapłakanej teraz babci i trunek dla równie wzruszonego dziadka. Omijam wzrokiem blondyna do momentu, w którym moja siostra rozpoczyna oficjalne zapoznanie.
- Linn, to jest właśnie mój kochany Daniel - uśmiecha się słodko wskazując sparaliżowanego chłopaka. - Daniel, to moja siostra Linn. - wyciągam w jego stronę dłoń licząc, że zrozumie moją delikatną aluzję i wspomoże mnie w tej wspaniałej scenie pierwszego spotkania.
- Bardzo miło cię poznać - mówi nawet nie próbując ukryć zaskoczenia, co oczywiście nie uchodzi uwadze bruneta, który zaciska dłoń na mojej talii jasno dając mi do zrozumienia, że chyba czas porozmawiać. Nie Axel, to nie jest najlepsze rozwiązanie - myślę uśmiechając się do niego z niepokojem - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.


cofam to - to nie będzie lekkie

czwartek, 9 lutego 2017

1.01 [prolog]



Parsknęłam głośno zapinając guziki białej koszuli wchodząc do mojej przestronnej kuchni. Uniosłam brwi dostrzegając parę trampek stojących obok moich ukochanych szpilek. Moje zdziwienie stało się szokiem, gdy przy kuchennej wyspie zobaczyła mojego nocnego kochanka, którego imię wtedy jakoś nieszczególnie mnie interesowało. Stanęłam w progu zastanawiając się, co musiałam mu powiedzieć, że rano nie zniknął zostawiając tylko krótkiego liściku na blacie.
ー Co ty tutaj przepraszam robisz? ー zapytałam nieco ozięble, jednak nie spodziewałam się poranka w towarzystwie nowego znajomego. Uśmiechnął się do mnie szeroko wskazując na talerz wypełniony kanapkami. Zaśmiałam się cicho z jego naiwności. Naprawdę liczył na wspólny poranek? Tego nie przewidywałam.
ーPomyślałem sobie, że... ー zaczął, jednak ja prawie od razu mu przerwałam przewracając oczami. Tego stawało się już za wiele, żeby nie podpiąć tego dnia do zakładki "dziwne".
ー To lepiej nie myśl za dużo ー uśmiechnęłam się sztucznie do niego mimowolnie lustrując jego sylwetkę. Blond włosy przeczesał palcami, gdy dostrzegł, że mu się przyglądam. Musiałam sama przed sobą przyznać, że nawet w stanie lekko wskazującym miałam nosa do mężczyzn. Miał całkiem niezłe ciało, które teraz pokryte było licznymi czerwonymi pręgami. Zaśmiałam się pod nosem dostrzegając na jego szyi kilka śladów. Przynajmniej będzie miał pamiątkę. ー Spaliśmy ze sobą, okej. Ale nie oczekuj ode mnie wspólnego śniadania czy czegoś w tym guście. To był tylko seks. Zresztą jestem już spóźniona, więc mam nadzieję, że trafisz do wyjścia.
Nie zwracając uwagi na jego zszokowaną minę zaczęłam się ubierać. Musiałam jechać na uniwersytet, jednak blondyn zdawał się wcale nie szykować do wyjścia, opuszczenia mojego domu i życia przy okazji. Przejrzałam się ponownie w lustrze poprawiając ciemną szminkę - prezentowałam się całkiem nieźle jak na zasobność baru, w którym spędziłam poprzedni wieczór.
ー Klucze zostaw pod wycieraczką ーpoinformowałam go wrzucając telefon do torby, aby móc w końcu wyjść. Jak tak dalej pójdzie to nie zdążę nawet na trzecią turę. Otworzyłam drzwi, ale nim minęłam próg usłyszałam jego głos:
ー Mógłbym chociaż wiedzieć jak masz na imię? ー wydawał się być całkiem miły, co jednak nie zmieniało sytuacji, w której się znaleźliśmy.
ー Nie mógłbyś, ale skoro chcesz - Linn.
ー Daniel ーodpowiada z nieśmiałym uśmiechem, na którego widok przewracam oczami. Muszę ugryźć się w język, aby nie informować mu, że znajomość jego imienia nie zmieni mojej przyszłości. Zamykam za sobą drzwi modląc się, żeby chłopak posłuchał moich słów i opuścił je jak najszybciej.
Kręcę głową wsiadając do samochodu, ponieważ jestem prawie pewna, że zanim wlałam w siebie morze alkoholu poprzedniego wieczoru wspomniałam mu, żeby nie liczył na nic więcej. Nie chciałam się wiązać, byłam na to za młoda. Lubiłam korzystać z życia, więc nie raz i nie dwa lądowałam w łóżku z prawie nieznanym mężczyzną, jednak żaden z nich wcześniej nie pomyślał, żeby zrobić mi śniadanie. Uśmiechnęłam się na tą sytuację z rozrzewnieniem, ponieważ to było miłe. Nie do końca wiedziałam, co nim kierowała, jednak taki gest był miłą niespodzianką. Zignorowałam kolejny raz dzwoniący telefon, który wygrywał standardową melodyjkę, a jego wyświetlacz ukazywał zdjęcie mojej młodszej siostry - Any. Brunetka uśmiechała się szeroko, jednak ja nie miałam ochoty rozmawiać z moją młodszą kopią. Byliśmy bardzo podobne, jednak tylko z wyglądu. To właśnie Ana była tą spokojniejszą - ja musiałam powiedzieć to, co myślałam i wiedziałam jakie będą tego konsekwencje. Nie lubiłam, gdy ktoś narzuca mi swoją wolę, więc nie rozumiałam uległego charakteru dziewiętnastolatki. Skrzywiłam się wjeżdżając na uniwersytecki parking przeklinając pod nosem wczorajszą imprezę. Miałam do zdania egzamin, do którego przygotowywałam się sumiennie od kilku tygodni, jednak wczoraj chyba zbyt mocno zabalowałam, żeby cokolwiek pamiętać.
Błędy młodości ー mruknęłam pod nosem wchodząc do budynku. Miałam szansę, żeby to zdać. Zerknęłam na gromadzących się pod salą studentów i potrzebowałam chwili, aby odnaleźć wzrokiem wysokiego bruneta kłębiącego się wśród innych kujonów. Poprawiłam kołnierzyk mojej białej koszuli i wsłuchując się w stukot moich  szpilek szłam w kierunku mojej ostatniej deski ratunku na zdanie egzaminu  - Axel Stevenson był idealny do tego.







to będzie bardzo lekkie.