Wysiadłam z samochodu licząc, że ból rozchodzący się po mojej czaszce zelży trochę zagłuszony stukotem niebotycznie wysokich szpilek o płytki, którymi wyłożony był podjazd całkiem ładnego, jednorodzinnego domku na obrzeżach miasta. Ciekawe dla oczu kompozycje kwiatowe odwracały uwagę od zupełnie niepasującej do tej pozornej idealności skrzynki na listy, która obdarte z farby wierzyła jeszcze w to, że w którejś lipcowe popołudnie zostanie pomalowana przez łysiejącego nieco mężczyznę, który poza rolą prezesa zarządu jednej z norweskich firm logistycznych szczycił się też mianem mojego ojca. Zaśmiałam się pod nosem, gdy dostrzegłam biegnące w moją stronę dwa, olbrzymie owczarki niemieckie. Nareszcie w domu pomyślałam tarmosząc je za uszy. Jakoś tak się złożyło, że moje wizyty na rodzinnym łonie z biegiem tego jak zaczęłam poznawać tajniki imprezowania, ograniczały się do kawałka tortu w dzień urodzin któregoś z rodziców. Właściwie nigdy nie czułam, że ten dom to miejsce, gdzie będę wiodła szczęśliwe życie, gdzie powiję dzieci i tego typu sprawy.
Stukając obcasami i przeklinając pod nosem Axela, który namówił mnie na wczorajsze wyjście z domu dotarłam pod drzwi pukając w nie trochę zbyt nerwowo. Jedyne o czym teraz marzyłam to szklanka zimnej lemoniady roboty mojej mamy. Musiałam jakoś przygotować się na propozycję wypicia szklaneczki mocniejszego trunku, na którą odmówię bo na alkohol nie mogłam patrzeć przez najbliższe co najmniej dwie godziny. Przestępowałam z nogi na nogę odganiając się od lejącego się z nieba żaru i psów kręcących się entuzjastycznie między moimi nogami.
– Wieczorem wezmę was na długi spacer, obiecuję – powiedziałam jedną ręką klepiąc pupila po głowie, drugą natomiast siłując się z klamką, która po raz kolejny stawiała opór. Nie zdziwiłam się jakoś szczególnie, bo gdy rodzice spędzali czas w ogrodzie, gdzie było o niebo chłodniej, mama zawsze pamiętała,żeby zamknąć wejściowe drzwi. – Nareszcie! – wykrzyknęłam słysząc dźwięk przekręcanego zamka.
– Linn? – na dźwięk tego głosu momentalnie struchlałam, a gdy tylko odzyskał rezon przewróciłam oczami. Daniel również wydawał się zszokowany moim widokiem, co jednak nie przeszkodziło mu we wpatrywaniu się w dość spory dekolt mojego kombinezonu. – Co ty tu robisz?
– Mieszkam? – zapytałam jakby zadane przez niego pytanie zabija swoją głupotą. No w sumie to tak było, bo wychowałam się w tym domu i osoby takie jak on nie powinny zadawać takich pytań mnie. – Przyjechałam do rodziców. A co ty tutaj robisz?
– Wasi rodzice zaprosili Anę i mnie na obiad. – uśmiechnął się za miło jak na mnie, ale nie zamierzałam dopuścić do tego, żeby jego obecność, która była mi cholernie nie na rękę, zepsuła mi jedyny w tym miesiącu wolny weekend. Rodzina przede wszystkim. – Wejdziesz? Przecież nie będziesz tak stała w progu.
– Ty nigdy nie powinieneś go przekroczyć – powiedziałam z uśmiechem wymijając go. Od razu skierowałam się w stronę ogrodu oznajmiając głośno, że dojechałam cała, zdrowa i bez mandatu.
Prawie od razu zostałam zaatakowana przez matkę i siostrę pytaniami o Axela, który od uroczystości dziadków był głównym tematem plotek w mojej rodzinie. Nie dziwiło mnie to zbytnio, bo przecież byle kogo bym ze sobą nie zabrała. Grzecznie odpowiadałam na każde z nurtujących ich pytań, jednak przy trzecim pytaniu blondynki o to czy będzie mogła być moją druhną wybuchnęłam śmiechem rzucając błagalne spojrzenie w stronę ojca, który tylko uśmiechnął się do mnie znad czytanej przez niego gazety. Tak właśnie mniej więcej to wszystko wyglądało od kilku lat, a właściwie od momentu, gdy przyprowadziłam do domu mojego pierwszego chłopaka. Siedziałyśmy we trzy przy stole, ja byłam atakowana jak na jakimś przesłuchaniu, a tata tylko śmiał się z nas przeglądając najświeższe wiadomości. Jednak tym razem oprócz głupich domysłów mojej siostry musiałam znosić jeszcze natarczywy, lekko zbolały wzrok skoczka, który obejmował ją ramieniem. Aż mnie zemdliło, gdy na niego spojrzałam.
***
Siedziałam w wiklinowym fotelu poprawiając spadający z mojego ciała cienki koc i próbowałam czytać. Odkąd wróciłam z prawie dwugodzinnego spaceru z psami nie mogłam zebrać myśli. Wpatrywałam się w zachodzące słońce marząc o chwili, gdy wreszcie zanurzę się w pianie.
– Romans? –usłyszałam, gdy w końcu zdecydowałam, że koniec czasu z książką właśnie nadszedł. – Myślałem, że tak wyrachowane osoby jak ty czytają tylko kryminały.
Zaśmiałam się słysząc jego słowa i odchylając głowę, aby na niego spojrzeć. Stał oparty o framurę drzwi, a z wewnątrz dobiegały dźwięki rozmów prowadzonych zapewne przez moich rodziców. Jego biała koszulka współgrała z opalenizną, którą musiał zyskać podczas weekendowych konkursów w środkowej Europie. Pierwszy raz od momentu, gdy otworzył mi drzwi widziałam, że się uśmiecha. Przyglądał mi się, a gdy odłożyłam książkę na bok przechylił głowę w bok.
– Pytanie brzmi czy kogoś interesuje to co ty myślisz? – zrobiłam minę jakbym naprawdę się nad tym zastanawiała. Nie chciałam z nim rozmawiać, szczególnie sam na sam, ponieważ bałam się, że mogę powiedzieć coś, co on mógłby wykorzystać kiedyś przeciwko mnie. – Bardziej interesuje mnie to dlaczego przyszedłeś do mnie a nie siedzisz w pokoju z moją siostrą. Zabawne prawda? Nawet, gdy cię odpycham ty wracasz.
Zacisnął szczękę, jednak jakoś mnie to nie ruszyło. Wiedziałam, że gra, w którą zaczynam z nim grać jest najniebezpieczniejszą rzeczą w moim marnym życiu, jednak nie umiałam odmówić sobie takiej przyjemności.
– Zasnęła – mruknął przez zaciśnięte zęby podchodząc bliżej mnie. Widziałam żyłę pulsującą na jego czole i naprawdę musiałam się opanować, żeby nie zagryźć wargi. – Jestem tutaj tylko dlatego, że twoja siostra nie przestraszyła się tak jak niektórzy.
– Nie bierz wszystkiego do siebie, Tande – chciałam w to grać, bo podobało mi się to coraz bardziej. Brnęliśmy w tematy, które oboje zakwalifikowaliśmy do grupy “tabu”. Nikt inni nie miał prawa wspominać o tym co stało się ponad rok temu z wyjątkiem nas - sprawców i jedynych zamieszanych w tamtą sytuację. A skoro nadarzyła się okazja to dlaczego nie miałabym z niej skorzystać? – To był tylko seks.
– To dlaczego stchórzyłaś? - zapytał i to ja tym razem zacisnęłam ze złości zęby. Nie miał prawa postawić tego w ten sposób. Zagiął mnie - nie potrafiłam mu odpowiedzieć nie spalając się w pierwszej rundzie. – Jeden do zera, Carlsson. Grasz dalej?
▩
lubię ich, ja ich naprawdę lubię
Och, nie sądziłam, że Daniel nie będzie potulny, a wręcz podejmie rzuconą rękawice. Czuję, że chcę z nimi dalej grać ❤
OdpowiedzUsuńhttp://another-tears.blogspot.com/
Usuń2 u Kwiatka :)