Uniosłam leniwie powieki, jednak od razu miałam ochotę
je zamknąć. Zachodzące słońce raziło mnie oślepiająco, a natarczywy gość
dzwoniący do drzwi przyprawiał mnie o zawroty głowy. Mrugając pośpiesznie
wstałam z łóżka, w którym zaległam kilka godzin wcześnie, żeby przygotować się
do jednego egzaminu poprawkowego, który czekał mnie za równy tydzień. Odkąd
wróciłam do Trondheim starałam się nauką zająć każdą wolną chwilę, aby nie
pozwolić sobie na zbyt intymne myśli, które i tak wkradały się między kolejne definicje
i pojęcia, z których nie rozumiałam zupełnie nic. Parsknęłam głośno zerkając w lustro,
żeby skontrolować swój wygląd - nie mogłam w końcu straszyć. Kiwnęłam głową
akceptując obecną wersję siebie otworzyłam drzwi.
-
Niesamowite - warknął w moją stronę Axel wchodząc do mieszkania. - Już
myślałem, że umarłaś, skarbie. - cmoknął mnie szybko w policzek i z dwoma
siatkami zakupów udał się do kuchni. Uśmiechnęłam się do siebie i kręcąc głową
podążyłam jego śladem, aby w końcu usiąść na jedynym wolnym kawałku blatu. -
Mam sushi - powiedział taksując mnie wzrokiem, a następnie cmoknął z irytacją.
-
Co znowu zrobiłam nie po twojej myśli? - zapytałam retorycznie nie mogąc długo
patrzeć na jego zdegustowany wyraz twarzy. Brunet westchnął przeciągle opadając
na krzesło. Wzruszyłam ramionami sięgając do jedno z jabłek, które ze sobą
przyniósł - Gdzie masz Karla?
-
Pracuje do wieczora - widziałam te iskierki, które pojawiły się w jego oczach
przy wzmiance o ukochanym. Kiwnęłam głową przymykając oczy - bolał mnie każdy
centymetr ciała, który on zaszczycił chociaż chwilą uwagi, bolały mnie usta,
które pragnęły jego warg. - Co się stało?
Wzdrygnęłam się spoglądając na niego zaskoczona. Nie
miał powodów, żeby podejrzewać jakąś przyczynę mojej zmiany nastawienia do
świata, życia i nauki. Patrzyliśmy na siebie, mierzyliśmy się spojrzeniami, aż
do momentu, gdy straciłam psychiczny komfort. Mój przyjaciel uśmiechnął się z
satysfakcją poważniejąc po chwili. Mruknął coś niewyraźnie, a ja czułam coraz
większą potrzebę opowiedzenia mu wszystkiego, począwszy od pierwszej nocy z
blondynem skończywszy na naszego zbliżenia podczas imprezy charytatywnej.
Czułam się bardzo źle z tym, co zrobiłam i potrzebowałam opinii kogoś zupełnie
z zewnątrz. Mimo to, że Axel był najbliższą mi aktualnie osobą nie wiedział o
tej sytuacji zupełnie nic. Nie chciałam go wtajemniczać, ponieważ liczyłam się
z tym, że skrytykuje mnie, osądzi i zadzwoni do mojej matki. To było możliwe!
-
Obiecaj, że nie zadzwonisz do Rut. – zagryzłam wargi siadając na podłodze po
turecku. Chciałam choć w małym stopniu poczuć się bezpiecznie. – Axel,
przysięgnij.
-
Przysięgam. – mruknął przewracając
oczami, a ja swoje zamknęłam. Nie miałam ochoty patrzeć na jego szok, na zawód,
na niedowierzanie, że osoba tak mu bliska była zdolna do czegoś takiego. Bałam
się, że wyjdzie, że nie pogłaska mnie po głowie, jednak gdzieś tliła się
nadzieja, że z kamiennym wyrazem twarzy kiwnie głową i zaproponuje, żeby zabrać
się za jedzenie. Miałam szansę na przespanie całej nocy, na opinię kogoś kto
nigdy nie był w podobnej sytuacji. – No mów!
Uderzałam
paznokciami o drewnianą podłogę pogrążając się w ciszy. Wzdychałam, zaczynałam
zdania, które nie miały żadnego sensu i czułam jak każdy organ rozrywa mi się
na kawałki. Gdy brunet po raz kolejny wydał z siebie zdenerwowany okrzyk
zostałam pozbawiona wszelkich złudzeń. Zaczęłam mówić o wszystkim, zdanie po
zdaniu, szczerze i ze wszystkimi szczegółami. Łzy moczyły moją koszulką,
paznokcie wbijały się wręcz w kostki, które obejmowałam. Chrypiałam swoją
pokutę, wymyślałam rozgrzeszenie, które mogę otrzymać. Mimo całej złości,
bezsilności czułam, że gdybym miała możliwość zrobiłabym to ponownie. Byłam już
na autostradzie, a od piekła dzieliło mnie tylko kilka kroków. Wspomnienia
migały mi pod powiekami, tak realne, że czułam zapach jego perfum, chłonęłam
ciepło jego ciała, odtwarzałam słodki szept, którym pieścił moją duszę.
Sprzedałam mu całą siebie, od czubka głowy do palców u stóp, ale oddałam mu
wręcz za bezcen własne wnętrze – duszę, sumienie, serce – wszystko należało i
zależało tylko od niego.
-
A teraz co? – zapytał głupio, gdy skończyłam swoją odpowiedź. Jego głos był
spokojny, zdecydowania różnił się od wersji, którą przewidywałam. Otworzyłam
oczy łapiąc je pełne troski spojrzenie. Opierał głowę na dłoni, jakby była zbyt
ciężka od ilości nowych informacji. – Siedzisz tu i wypłakujesz oczy. Nic ci to
nie dało poza nerwicą i niemożliwością spojrzenia siostrze prostu w twarz.
Linn, dlaczego wtedy zerwałaś z nim znajomość? – zapytał, ale widząc, że
otwieram usta uniósł dłoń. – Bo poczułaś coś. Straciłaś to, co kochasz mieć najbardziej,
czyli kontrolę. Zależałaś od niego i tego właśnie się bałaś. – kiwnęłam głową,
jednak on jeszcze nie zakończył swojego kazania. Patrzyłam, jak wstaje z
miejsca i zaczyna krążyć po kuchni z zagryzionymi wargami. – Jednak, gdy
zobaczyłaś go z Aną uczucie, które próbowałaś stłumić znowu się ujawniło. Nie
wiem w co on gra i czego właściwie chce, ale myślę, że mimo wszystko powinnaś
mu wszystko powiedzieć.
Zakończył
uśmiechając się pokrzepiająco i usiadł obok mnie. Czułam, jak obejmuje moje
roztrzęsione ciało i byłam mu za to wdzięczna. Teraz musiałam tylko znaleźć w
sobie tyle odwagi, że pojechał do Daniela i wszystko z nim wyjaśnić. Nie
chciałam zostawiać tego na następny dzień, więc gdy tylko się uspokoiłam i
zapewniłam Axela, że wszystko jest dobrze po raz tysięczny wybiegłam z domu i
ruszyłam do mieszkania blondyna łamiąc wszystkie obowiązujące przepisy.
Wpatrywałam
się w swoje białe trampki na zmianę w drzwiami, do których miałam zadzwonić. Czułam,
jak drży każda komórka mojego ciała, a świadomość, że mój przyjaciel postanowił
mi towarzyszyć i czeka na mnie w samochodzie nie dodawała mi wcale otuchy.
Kontrolował mnie będąc na parterze i wiedziałam, że gdy zbyt długo nie będę
wracać nic go nie powstrzyma przez wparowanie do mieszkania Tande. Przełknęłam
głośno ślinę oddychając głośno. Mój palec zawisł tuż przed dzwonkiem, a ja
czułam, że wykonywana przeze mnie czynności trwają wieczność. Dźwięk, który
rozległ się po korytarzu echem pozbawił mnie umiejętności racjonalnego myślenia
– chciałam uciec, zniknąć, udać, że się pomyliłam. Jednak, gdy zobaczyłam, że
drzwi się otwierają zamarłam. Znowu wpatrywaliśmy się w siebie z nadzieją,
zdziwieniem i masą sprzecznych emocji.
-
Linn? – usłyszałam jego głos i przepadłam.
♥
bardzo dobrze mi się to pisało i mam nadzieję, że epilog też pójdzie mi z taką łatwością. ze specjalną dedykacją dla dzisiejszej solenizantki - jeszcze raz Wszystkie Najlepszego, Karo ♥