Strony

piątek, 31 marca 2017

1.07




Uniosłam leniwie powieki, jednak od razu miałam ochotę je zamknąć. Zachodzące słońce raziło mnie oślepiająco, a natarczywy gość dzwoniący do drzwi przyprawiał mnie o zawroty głowy. Mrugając pośpiesznie wstałam z łóżka, w którym zaległam kilka godzin wcześnie, żeby przygotować się do jednego egzaminu poprawkowego, który czekał mnie za równy tydzień. Odkąd wróciłam do Trondheim starałam się nauką zająć każdą wolną chwilę, aby nie pozwolić sobie na zbyt intymne myśli, które i tak wkradały się między kolejne definicje i pojęcia, z których nie rozumiałam zupełnie nic. Parsknęłam głośno zerkając w lustro, żeby skontrolować swój wygląd - nie mogłam w końcu straszyć. Kiwnęłam głową akceptując obecną wersję siebie otworzyłam drzwi.
- Niesamowite - warknął w moją stronę Axel wchodząc do mieszkania. - Już myślałem, że umarłaś, skarbie. - cmoknął mnie szybko w policzek i z dwoma siatkami zakupów udał się do kuchni. Uśmiechnęłam się do siebie i kręcąc głową podążyłam jego śladem, aby w końcu usiąść na jedynym wolnym kawałku blatu. - Mam sushi - powiedział taksując mnie wzrokiem, a następnie cmoknął z irytacją.
- Co znowu zrobiłam nie po twojej myśli? - zapytałam retorycznie nie mogąc długo patrzeć na jego zdegustowany wyraz twarzy. Brunet westchnął przeciągle opadając na krzesło. Wzruszyłam ramionami sięgając do jedno z jabłek, które ze sobą przyniósł - Gdzie masz Karla?
- Pracuje do wieczora - widziałam te iskierki, które pojawiły się w jego oczach przy wzmiance o ukochanym. Kiwnęłam głową przymykając oczy - bolał mnie każdy centymetr ciała, który on zaszczycił chociaż chwilą uwagi, bolały mnie usta, które pragnęły jego warg. - Co się stało?
Wzdrygnęłam się spoglądając na niego zaskoczona. Nie miał powodów, żeby podejrzewać jakąś przyczynę mojej zmiany nastawienia do świata, życia i nauki. Patrzyliśmy na siebie, mierzyliśmy się spojrzeniami, aż do momentu, gdy straciłam psychiczny komfort. Mój przyjaciel uśmiechnął się z satysfakcją poważniejąc po chwili. Mruknął coś niewyraźnie, a ja czułam coraz większą potrzebę opowiedzenia mu wszystkiego, począwszy od pierwszej nocy z blondynem skończywszy na naszego zbliżenia podczas imprezy charytatywnej. Czułam się bardzo źle z tym, co zrobiłam i potrzebowałam opinii kogoś zupełnie z zewnątrz. Mimo to, że Axel był najbliższą mi aktualnie osobą nie wiedział o tej sytuacji zupełnie nic. Nie chciałam go wtajemniczać, ponieważ liczyłam się z tym, że skrytykuje mnie, osądzi i zadzwoni do mojej matki. To było możliwe!
- Obiecaj, że nie zadzwonisz do Rut. – zagryzłam wargi siadając na podłodze po turecku. Chciałam choć w małym stopniu poczuć się bezpiecznie. – Axel, przysięgnij.
- Przysięgam. – mruknął przewracając oczami, a ja swoje zamknęłam. Nie miałam ochoty patrzeć na jego szok, na zawód, na niedowierzanie, że osoba tak mu bliska była zdolna do czegoś takiego. Bałam się, że wyjdzie, że nie pogłaska mnie po głowie, jednak gdzieś tliła się nadzieja, że z kamiennym wyrazem twarzy kiwnie głową i zaproponuje, żeby zabrać się za jedzenie. Miałam szansę na przespanie całej nocy, na opinię kogoś kto nigdy nie był w podobnej sytuacji. – No mów!
Uderzałam paznokciami o drewnianą podłogę pogrążając się w ciszy. Wzdychałam, zaczynałam zdania, które nie miały żadnego sensu i czułam jak każdy organ rozrywa mi się na kawałki. Gdy brunet po raz kolejny wydał z siebie zdenerwowany okrzyk zostałam pozbawiona wszelkich złudzeń. Zaczęłam mówić o wszystkim, zdanie po zdaniu, szczerze i ze wszystkimi szczegółami. Łzy moczyły moją koszulką, paznokcie wbijały się wręcz w kostki, które obejmowałam. Chrypiałam swoją pokutę, wymyślałam rozgrzeszenie, które mogę otrzymać. Mimo całej złości, bezsilności czułam, że gdybym miała możliwość zrobiłabym to ponownie. Byłam już na autostradzie, a od piekła dzieliło mnie tylko kilka kroków. Wspomnienia migały mi pod powiekami, tak realne, że czułam zapach jego perfum, chłonęłam ciepło jego ciała, odtwarzałam słodki szept, którym pieścił moją duszę. Sprzedałam mu całą siebie, od czubka głowy do palców u stóp, ale oddałam mu wręcz za bezcen własne wnętrze – duszę, sumienie, serce – wszystko należało i zależało tylko od niego.
- A teraz co? – zapytał głupio, gdy skończyłam swoją odpowiedź. Jego głos był spokojny, zdecydowania różnił się od wersji, którą przewidywałam. Otworzyłam oczy łapiąc je pełne troski spojrzenie. Opierał głowę na dłoni, jakby była zbyt ciężka od ilości nowych informacji. – Siedzisz tu i wypłakujesz oczy. Nic ci to nie dało poza nerwicą i niemożliwością spojrzenia siostrze prostu w twarz. Linn, dlaczego wtedy zerwałaś z nim znajomość? – zapytał, ale widząc, że otwieram usta uniósł dłoń. – Bo poczułaś coś. Straciłaś to, co kochasz mieć najbardziej, czyli kontrolę. Zależałaś od niego i tego właśnie się bałaś. – kiwnęłam głową, jednak on jeszcze nie zakończył swojego kazania. Patrzyłam, jak wstaje z miejsca i zaczyna krążyć po kuchni z zagryzionymi wargami. – Jednak, gdy zobaczyłaś go z Aną uczucie, które próbowałaś stłumić znowu się ujawniło. Nie wiem w co on gra i czego właściwie chce, ale myślę, że mimo wszystko powinnaś mu wszystko powiedzieć.
Zakończył uśmiechając się pokrzepiająco i usiadł obok mnie. Czułam, jak obejmuje moje roztrzęsione ciało i byłam mu za to wdzięczna. Teraz musiałam tylko znaleźć w sobie tyle odwagi, że pojechał do Daniela i wszystko z nim wyjaśnić. Nie chciałam zostawiać tego na następny dzień, więc gdy tylko się uspokoiłam i zapewniłam Axela, że wszystko jest dobrze po raz tysięczny wybiegłam z domu i ruszyłam do mieszkania blondyna łamiąc wszystkie obowiązujące przepisy.
Wpatrywałam się w swoje białe trampki na zmianę w drzwiami, do których miałam zadzwonić. Czułam, jak drży każda komórka mojego ciała, a świadomość, że mój przyjaciel postanowił mi towarzyszyć i czeka na mnie w samochodzie nie dodawała mi wcale otuchy. Kontrolował mnie będąc na parterze i wiedziałam, że gdy zbyt długo nie będę wracać nic go nie powstrzyma przez wparowanie do mieszkania Tande. Przełknęłam głośno ślinę oddychając głośno. Mój palec zawisł tuż przed dzwonkiem, a ja czułam, że wykonywana przeze mnie czynności trwają wieczność. Dźwięk, który rozległ się po korytarzu echem pozbawił mnie umiejętności racjonalnego myślenia – chciałam uciec, zniknąć, udać, że się pomyliłam. Jednak, gdy zobaczyłam, że drzwi się otwierają zamarłam. Znowu wpatrywaliśmy się w siebie z nadzieją, zdziwieniem i masą sprzecznych emocji.
- Linn? – usłyszałam jego głos i przepadłam.


bardzo dobrze mi się to pisało i mam nadzieję, że epilog też pójdzie mi z taką łatwością. ze specjalną dedykacją dla dzisiejszej solenizantki - jeszcze raz Wszystkie Najlepszego, Karo ♥



9 komentarzy:

  1. no dziękuję Ci jeszcze raz za dedykację. Wrócę, bo też przepadałam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tu nie kochać tego opowiadania? Zamiast Chyłki i Zordona wybrałam Linn i Daniela. Współczuję jej, bo widać, że liczyła na coś więcej. Z początku wydawała się trudną kobietą, która nie zwraca ponownie uwagi na facetów, z którymi spała. Teraz widać, że jest zbyt krucha jak na taką grę, krucha jak to szkło. Daniel, a Ty przestań być chłopcem, który chciałby być i z Ann, i z Linn. Był sobie pewien taki, to teraz zajmuje miejsce w sali biologicznej. Tande, ale ja i tak kopnę Cię w tyłek za ten ból.
      Ściskam ♥

      Usuń
    2. *trudną - twardą.
      Czekam na epilog, na którym pewnie polecą mi łzy.

      Usuń
    3. sala biologiczna skrywa wiele tajemnic xdd ♥
      część epilogu już znasz, więc mam nadzieję, że płakać nie będziesz ♥

      kocham, ret.

      Usuń
  2. O nie, jaki epilog? Ja chcę, żeby to trwało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. epilog, no epilog ♥

      Usuń
    2. Będę płakać!
      I zapraszam na kolejny rozdział http://another-tears.blogspot.com/ :)

      Usuń
  3. Dopiero tu trafiłam i już epilog? Jeśli będzie równie mocno targał moje emocje to biorę go w ciemno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie na coś nowego: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/1.html
      Liczę na Twoją obecność! ♥

      Usuń